There are no ‘right’ answers, just the choices you make

Nie ma „właściwych” odpowiedzi, są tylko wybory, których dokonujesz

Podejmowanie decyzji dotyczących przyszłości na początku życia jest trudne.

Wiem, że niektórzy ludzie nagle uświadamiają sobie, że chcą zostać lekarzem, sportowcem lub ubezpieczycielem, ale większość z nas nie jest tego taka jasna. Jak możemy być? Nawet mając Internet, jesteśmy świadomi jedynie niewielkiego podzbioru wszystkich możliwych zawodów i karier na świecie oraz tego, co jeszcze może stać się możliwe za naszego życia. A my zmieniamy się wraz z wiekiem.

A jednak regularnie pytają nas, jakich przedmiotów chcemy się uczyć, jakby było to gdzieś w nas zakodowane. Oczywiście otrzymujemy „porady” – od rodziców, nauczycieli, przyjaciół, wpływowych osób i celebrytów. Ale przeważnie to raczej zwiększa zamieszanie niż pomaga.

Więc głównie zgadujemy. Świadome domysły, ale zgadujemy. Pozwólcie, że wyjaśnię, jak poszło mi zgadywanie i czego się nauczyłem.

Brudne początki

Chodziłem do bardzo tradycyjnego gimnazjum dla chłopców. Radziłem sobie nieźle, ale nigdy nie byłem gwiazdą. W wieku 16 lat nie miałem pojęcia, co chcę robić, więc zgadłem i zostałem na poziomie A. Chciałem studiować matematykę, angielski i projektowanie, ale powiedziano mi, że nie można mieszać sztuki i nauk ścisłych, a projektowanie nie jest wystarczająco akademickie. Zamiast więc szukać szkoły, w której mógłbym realizować swoje przedmioty, zostałem i wybrałem matematykę czystą, matematykę stosowaną i fizykę…

Złe przypuszczenie. To było okropne. Wytrzymałem rok i musiałem wyjechać. Nie chciałam iść na studia, nie chciałam wstąpić do wojska, więc w szkole kazano mi udać się do urzędu pracy. Wzięli moje ulubione przedmioty i zasugerowali, żebym kształcił się na architekta. Prawdopodobnie mieli rację, ale nakazanie 17-latkowi, który ma dość szkoły, aby spędził (wtedy) 7 lat na szkoleniu się na architekta, nie wyszło dobrze. Nie miałem pojęcia, co robić, gdy znajomy rodziny wspomniał, że największy pracodawca w okolicy, Ford, odbywa praktykę zawodową. Nie miałam pojęcia, co to znaczy, ale podobała mi się myśl o otrzymywaniu zapłaty i nie miałam nic przeciwko dalszej nauce, jeśli wiedziałam, że będzie to miało praktyczne zastosowanie – czego zawsze brakowało mi w szkole.

Kiedy tam dotarłem, okazało się, że wszyscy w szkole zajmowali się obróbką metali i spędzali wieczory na odbudowie samochodów. Nie nadawałem się od razu. Ale uparłem się, dałem z siebie wszystko, wiele się nauczyłem, próbowałem wielu różnych części biznesu i po pięciu latach szef zapytał mnie, co chcę robić. Chciałem pracować przy projektowaniu, ale okazało się, że jedyna dostępna praca to testowanie certyfikacyjne. 5 lat później, gdy to zrobiłem, wiedziałem, że utknąłem. Było lepiej niż w szkole, płacono mi, miałem życie, ale nie wiedziałem, co innego robić. Potem w biurze pojawiły się pierwsze komputery (tak, jestem taki stary). W szkole nie poszło tak, jak oczekiwałem. Samochody osobowe i ciężarowe też nie wyglądały tak, jak powinny. Zacząłem więc szukać pracy w informatyce.

Wygląda na to, że chociaż inżynieria nie nauczyła mnie niczego o komputerach, nauczyła mnie rozwiązywania problemów, zarządzania projektami i budżetami oraz dostarczania wyników i dzięki temu dostałem trzy kolejne prace przy tworzeniu oprogramowania. Nie pisałem kodu – pomagałem ustalić, jak zarządzać rozwojem oprogramowania. Ale zanim pomyślisz, że znalazłem swoją niszę, powinieneś wiedzieć, że te trzy prace odbyły się w ciągu 4 lat. Wyjechałem z Forda, gdzie czułem, że utknąłem, ale to nie działało. Za każdym razem, gdy dołączałem, coś się działo, byłem zły i wychodziłem.

Po trzeciej próbie nawet ja zacząłem myśleć, że jestem przeklęty. Inżynieria nie zadziałała. To oprogramowanie nie zadziałało. Co do cholery miałem zrobić? Gdzie się zmieściłem?

Przełom

Wciąż losowo aplikowałem o pracę (pamiętajcie, nadal nie było internetu), kiedy ktoś zadzwonił z pracy, o którą aplikowałem 6 miesięcy wcześniej. Czy chciałbym przyjść na rozmowę w przyszłym tygodniu? Tak zrobiłem, polubili mnie i dostałem tę pracę.

Okazało się, że dostałem pracę, której nie rozumiem – jako konsultant ds. zarządzania – w firmie, o której nigdy nie słyszałem. Obecnie nazywa się to PwC, ale wtedy nazywało się Coopers & Lybrand.

Rozmowa kwalifikacyjna trwała 6 miesięcy, ponieważ, jak powiedzieli, moje CV wyglądało dziwnie. Przeprowadzili rozmowy kwalifikacyjne ze wszystkimi „normalnymi” kandydatami. Żaden z nich nie zadziałał, więc poszli na listę B, gdzie siedziałem. I właśnie kliknęliśmy.

Okazuje się, że moje połączenie inżynierii, rozwiązywania problemów, projektowania, kreatywności, zarządzania projektami, zarządzania budżetem i umiejętności interpersonalnych nabytych po drodze nie kwalifikowało mnie dobrze do żadnej z poprzednich prac, ale było idealnym tłem do tego, co potrzebowali. Grupa ds. zarządzania projektami IT, do której dołączyłem, ostatecznie przekształciła się w zarządzanie zmianami, rozwój przywództwa i innowacje – więcej modnych słów, niż można sobie wyobrazić. To był szok kulturowy, ale bardzo mi się to podobało i było mi w tym dobrze.

Patrząc wstecz, nigdy nie wyobrażałem sobie tej pracy ani nie planowałem takiej ścieżki. Nie miałem pojęcia, że ​​istnieje doradztwo i że potrzebuję solidnego doświadczenia komercyjnego, aby być w tym dobrym. Albo że okażę się dobry w wymyślaniu nowych sposobów rozwiązywania problemów i przekazywaniu ich klientom i współpracownikom.

Nawet zespół, do którego dołączyłem, był niezwykły. Zawsze powtarzam, że nie mógłbym dołączyć do żadnego innego zespołu w firmie i nie zostałbym zatrudniony w żadnym innym zespole. Była to eklektyczna mieszanka byłych nauczycieli, architektów marynarki wojennej, inżynierów, informatyków i nie tylko. I nadal są jednymi z najmilszych i najmądrzejszych ludzi, z jakimi kiedykolwiek pracowałem.

Dziesięć lat w C&L/PwC dało mi umiejętności, pewność siebie i kierunek. I to nie wystarczyło. To swędzenie związane z ustaleniem, kim jestem i gdzie pasuję, znów wymagało drapania. Odszedłem i zostałem niezależnym konsultantem prowadzącym działalność na własny rachunek – uwielbiałem swobodę, przyzwyczaiłem się do braku regularnej wypłaty – ale ostatecznie chciałem ponownie wrócić do organizacji. Spędziłem 4 lata zajmując się rozwojem przywództwa w BP, 4 lata zajmując się zmianami wewnętrznymi w AXA XL (ubezpieczenia), a ostatnie 10 lat spędziłem jako niezależny, szkoląc starszych liderów, próbując nadać sens chaotycznemu, szybkiemu procesowi świat, w którym działamy.

Nadal wykorzystuję rozwiązywanie problemów, kreatywność, zarządzanie projektami, budżetowanie, zmiany, przywództwo, ale na znacznie bardziej zaawansowanym poziomie i w sposób, o jakim nie mogłem marzyć w szkole.

Refleksje

Co to oznacza dla dokonywania wyborów dotyczących swojej przyszłości?

  • Po pierwsze, dla mnie nie możesz przewidzieć, dokąd zaprowadzi Cię życie i kariera. To seria domysłów, które podejmujesz. Niektóre części działają lepiej niż inne i zawsze stajesz przed kolejnym wyborem i kolejnym wyborem. Zacznij od najlepszego wyboru, jaki możesz, zachowując ciekawość i otwartość. A kiedy życie stawia bariery, przechodź nad nimi, pod nimi lub dookoła, ale idź cały czas do przodu.
  • Dokonuj najlepszych wyborów, jakie możesz, korzystając z dostępnych informacji. Jakie rzeczy na świecie Cię interesują? Czym się złościsz lub ekscytujesz? Cytując źle Steve’a Jobsa: jaki uszczerbek chciałbyś w tej sprawie poczynić? W ostatecznym rozrachunku odkrywasz siebie, a nie tylko starasz się o pracę. Praca będzie przychodzić i odchodzić. Będziesz tam przez cały czas i zasługujesz również na zrozumienie siebie. To nie jest jednorazowe zadanie – trwa całe życie. Nadal to robię. Tak się składa, że ​​teraz pomagam innym ludziom zrobić to samo. A tego na pewno nie było w programie nauczania kariery w szkole.
  • Moja ścieżka mogła brzmieć całkiem pozytywnie. Wiele było świetnych. Wiele z nich nie było. Niektóre były okropne. Nie o to chodzi. Nie ma sposobu, aby przewidzieć bezpieczną, szczęśliwą i łatwą ścieżkę. W dowolnym momencie dokonuj najlepszych wyborów, jakie możesz, mając nadzieję, że większość z nich zadziała (tak będzie) i cenij siebie na tyle, aby być dla siebie delikatnym, gdy to nie zadziała, iść dalej i dokonać nowego wyboru.
  • Praktyki w dowolnej dziedzinie zapewniają naprawdę dobrą podstawę życiową – możesz wykonywać prawdziwą pracę, uczyć się na bieżąco i zarabiać. A to samo w sobie jest umiejętnością. W świecie, który zmienia się tak szybko, zawsze będziesz się uczyć. Nie, gdy nauczyciele dają ci treści do sprawdzenia, z dobrymi i złymi odpowiedziami. Ale uczenie się poprzez zgadywanie i odkrywanie. Odkrywanie tego, co naprawdę się dzieje. Odkrywanie, co działa, a co nie. Odkrywanie tego, co kochasz i kogo kochasz. Odkrywanie radości i szczęścia, rozczarowania i złamanego serca, a następnie podnoszenie się, silniejsze i mądrzejsze. Odkrycie w sobie cech, o których istnieniu nie miałeś pojęcia. Odkrywanie tego, co jest możliwe dla Ciebie we wszechświecie. Co jeszcze chciałbyś zrobić w swoim życiu?

Alana Arnetta

Myślący Partner + Coach dla zapracowanych profesjonalistów. Pomagam Ci odblokować nowe możliwości, gdy życie staje się nieuporządkowane.

Możesz dowiedzieć się więcej i połączyć się z Alanem na LinkedIn .

Powrót do blogu