Od zmagań w szkole średniej do sukcesu zawodowego: moja niekonwencjonalna podróż
Udział
Moja podróż od studenta do ucznia, do ucznia i dalej zaczyna się wcześniej niż większość. Zawsze coś mi mówiło, że nie pójdę na studia w pełnym wymiarze godzin. Wtedy nie miałem pojęcia, co to było, a prawdę mówiąc, teraz nie jestem do końca pewien, dlaczego. Cokolwiek to było, cieszę się, że mi to powiedziało i jestem wdzięczny, że posłuchałem.
Najlepszym miejscem na początek jest czas, kiedy miałem 13 lat. Młody Sam Preston, uczeń 7 klasy w bardzo normalnej szkole średniej, byłem również niepewnym siebie chłopcem, bałem się opinii innych, byłem prześladowany od 6 do 9/10 klasy, płakałem prawie każdego dnia po szkole, a na dodatek byłem niedojrzałym dzieckiem, dostawałem kary prawie każdego dnia, wygłupiałem się na lekcji, rozmawiałem, kiedy nie powinienem, zwykłe rzeczy, ale nigdy nic poważnego.
W końcu moi rodzice mieli dość kar i kazali mi zapisać się do klubu lunchowego, żeby trzymać mnie z dala od podwórek i unikać kłopotów. Tak więc minęło kilka tygodni i dołączyłem do klubu wioślarskiego z przyjacielem. Oprócz tego, roznosiłem też gazety rano przed zajęciami, żeby zarobić trochę gotówki.
Wtedy nie miałam pojęcia, że te dwie rzeczy radykalnie zmienią moje życie.
Mija rok, przestałem być niegrzeczny w szkole, nadal jestem chłopcem roznoszącym gazety, który nigdy nie opuścił ani jednego dnia bez względu na pogodę czy chorobę, zacząłem interesować się szkołą, mam zupełnie innych przyjaciół wioślarskich i właśnie powiedziano mi, że za rok będę startował w zawodach Junior Sculling Head na jeziorze Dorney (wyścig krajowy, jeden z najważniejszych wyścigów w kalendarzu wioślarskim dla juniorów).
Można śmiało powiedzieć, że ten rok nadał ton całemu mojemu życiu. W końcu zdałem sobie sprawę, jak ciężko potrafię pracować.
Przewińmy do college'u, 4 lata, 2 medale krajowe w wioślarstwie, mnóstwo zwycięstw w 4 sezonach wioślarskich, garść kontuzji i początek covidu, mojego roku GCSE. Dostaliśmy wiadomość, żeby nie wracać do szkoły tydzień po moich urodzinach, byłem super podekscytowany, nie mogłem się doczekać, żeby grać na xboxie 24/7 w przewidywalnej przyszłości.
Po kilku miesiącach izolacji przestałam wiosłować i roznosić gazety. Miałam problemy psychiczne. Nie mogłam znieść myśli siedzenia w domu przez miesiące, wiosłowania w wolnym czasie, bez żadnych interakcji społecznych, mojego psa, który w tamtym czasie chorował na raka i ostatecznie został uśpiony, a mój związek w tamtym czasie się rozpadał. Czułam, że ten świat moich marzeń rozpada się, a ja nie wiedziałam, jak go utrzymać.
Moje rozwiązanie tego problemu… znajdź nową pracę. Szybko.
Na szczęście dom opieki, w którym pracowała moja matka, szukał pracowników kuchennych, więc pomyślałam, czemu nie i złożyłam podanie. Kilka tygodni później dostałam tę pracę. Przywróciła mnie do życia, dała nowy fundament, który utrzymał moje życie w ryzach do czasu zakończenia pandemii, dzięki czemu mogłam je odbudować. Jednak pandemia w domu opieki również nie była łatwa, zmiany trwające ponad 10 godzin, ciągłe testy na COVID i obserwowanie, jak mieszkańcy zmagają się z samotnością. To było otwierające oczy doświadczenie.
W końcu COVID się skończył, zaczęłam naukę na poziomie A-level, ukończyłam pierwszy rok, a gdy w 13. klasie nadszedł czas egzaminów, ogarnęła mnie ogromna fala niepokoju.
„Czy starałem się wystarczająco mocno?”
„Czy zdam?”
„A co jeśli nie dostanę się na studia?”
„A co jeśli mi się nie uda?”
„A co jeśli zawiodę rodziców?”
„A co jeśli nie znajdę pracy?”
„A co jeśli…?”
„A co jeśli…?”
„A co jeśli…?”
„A co jeśli…?”
„A co jeśli…?”
Zacząłem pracować nad scenariuszami, planując wszystko: jak przejść z AB? Jak stać się lepszym?
Martwiłem się tak bardzo, że zapytałem nauczycieli, czy jest coś poza uniwersytetem. Ku mojemu zaskoczeniu, było. Staże! Zapytałem, czym one są i jak się je zdobywa, a oni kazali mi to rozgryźć.
Bum. Mocny cios w klatkę piersiową.
Wróciłem do domu, zrobiłem rozeznanie i zdziwił mnie nowy tytuł artykułu…
Artykuł w wiadomościach: „Zapłać za naukę… Staży dyplomowych”
Moja głowa była rozwalona, poszłam i powiedziałam moim przyjaciołom i rodzinie o praktykach. Powiedziałam moim nauczycielom, powiedziałam moim dziadkom, byłam podekscytowana, ponieważ teraz zobaczyłam nową ścieżkę do mojej wybranej kariery inżyniera budownictwa.
Co dalej? Czas na aplikację. Już złożyłem podania na studia, więc jak trudne mogą być te na staż. Przejrzałem listę kontrolną, CV - „nie”, Ocena psychometryczna - „co do cholery”, Rozmowa telefoniczna - „fuj”, Osobista rozmowa z pytaniami z branży - „co, jestem studentem, nie inżynierem”.
Znów utknąłem. Znów upadłem. Pokora w cyklu rekrutacji. „Jak mogę być inżynierem, skoro nie mogę nawet przejść przez cykl rekrutacji?” – pomyślałem.
Siadam, proszę tatę (inżyniera budownictwa) o pomoc i, na szczęście, uczy mnie o ocenach psychometrycznych, omawia ze mną każdy składany przeze mnie wniosek, przygotowuje mnie do rozmów kwalifikacyjnych i wysłuchuje, żebym wiedział, że dam radę.
Wysyłam około 10 podań, jednocześnie przygotowując się do egzaminów A-level.
Otrzymuję odpowiedzi jedną po drugiej.
„Niestety…” – E-mail z odrzuceniem
„Niestety…” – E-mail z odrzuceniem
„Niestety…” – E-mail z odrzuceniem
„Niestety…” – E-mail z odrzuceniem
„Niestety…” – E-mail z odrzuceniem
Aż w końcu dzwonią do mnie i mówią, że dostałem ofertę pracy w Stantec, a chwilę później dostaję e-mail z zaproszeniem na kolejną rozmowę kwalifikacyjną do Wooda, gdzie otrzymuję propozycję pracy w tym samym pokoju.
2 oferty spośród ponad 10 zgłoszeń, 5 miesięcy nauki, jak doskonalić się na każdym etapie procesu rekrutacyjnego i 2 miesiące oczekiwania na odpowiedź po przesłaniu zgłoszeń.
W sumie zajęło to 7 miesięcy od początku do końca. To było brutalne. Uznałem to za wyczerpujące. Byłem tak dumny z siebie, że zaszedłem tak daleko.
Przyjąłem ofertę pracy w Wood (firmie, która później połączyła się z WSP) i oto jestem, dwa lata na stażu, uwielbiam to, pracuję każdego dnia, aby pewnego dnia móc nazywać siebie inżynierem budownictwa.
Kilka miesięcy po rozpoczęciu praktyki zastanawiałem się nad swoją podróżą i zauważyłem, jak niewiarygodnie trudna była (i miałem całodobowe wsparcie od mojego ojca przez 7 miesięcy z rzędu). I tak założyłem swoją firmę, Access Apprentices, jako sposób na wspieranie młodych ludzi w lepszym zrozumieniu ich opcji po egzaminach i prowadzenie ich przez ich podróż, czy to po GCSE, czy A-levels.
Kluczowe lekcje:
- Jeśli jedne drzwi się zamkną, inne się otworzą.
- Trzeba ciągle iść do przodu.
- Umiejętności czynią cię odnoszącym sukcesy, nie oceny. Dlatego moje hasło biznesowe brzmi: „Gdzie umiejętności spotykają sukces”.
- Nawyki nadają ton Twojemu życiu. Gdyby nie poświęcenie, determinacja i odporność, których nauczyłem się podczas wioślarstwa i roznoszenia gazet, zrezygnowałbym ze składania aplikacji i zmagałbym się z pandemią COVID-19, nigdy nie próbując rozwiązać swoich problemów.
- Nie pozwól nikomu cię zmienić.
- Ustal własny zestaw zasad. Kiedy wiosłowałem, obiecałem sobie, że zawsze będę dawał z siebie wszystko. Będę starał się być lepszy każdego dnia. Nigdy nie postawię sobie ograniczeń co do tego, co mogę osiągnąć. Jeśli teraz coś nie ma sensu, to pewnego dnia go nabierze.
Sam Preston
Dyrektor zarządzający i założyciel Access Apprentices | Praktykant w dziedzinie inżynierii lądowej | Pomagamy młodym ludziom stać się młodymi profesjonalistami!
Możesz dowiedzieć się więcej i nawiązać kontakt z Samem na LinkedIn .